Niech Was nie zmyli tytuł. Nie zamieszkałam w Warszawie i nie pracuję w żadnej sieci szybkiego żywienia :))
Wybierając się w podróż zawsze planuję. Nie tylko to, w czym będę chodzić, ale również to co będę jeść. Dlaczego to dla mnie takie ważne? Bo niejednokrotnie miałam okazję przekonać się, jakie mogą być konsekwencje zjedzenia czegoś "na mieście". Mam wrażliwy żołądek, dlatego jest niemal pewne, że odchoruję przetworzoną żywność fast food-ową ( o czym mogłam się przekonać dając się namówić na chicken burgera podczas powrotu znad morza).
Przynajmniej tydzień wcześniej przygotowuję całą masę słoików z jedzeniem. Najbardziej lubię leczo latem, ale równie dobry będzie sos boloński na bazie świeżych pomidorów i bazylii z ogródka. W słoikach można zamknąć każdy aromat, jakbyśmy dopiero co gotowali tą potrawę. Co istotne, możemy też przygotować mięsiwa np. na wyprawę na żagle :) - najczęsciej korzystam z porad o wekach z mięsem z bloga niebonatalerzu.blogspot.com, dokładne sposoby tutaj.
Robicie takie konserwy na wyjazdy? A może wolicie jednak wyłącznie ogórki kiszone na zimę?
Kiedy zajadałam się tym pseudo kotletem z pseudo kurczaka w jednej z przydrożnych sieciówek fastfoodowych, to nie powiem, żeby mi extra smakowało. Byłam zwyczajnie głodna, dlatego zjadłam tą zmieloną tekturę. Dzisiaj wiem, że nie powinnam nawet o tym myśleć (możecie się tylko domyślać ile przekleństw leciało w stronę rzeczonej sieciówki promującej swoje super, mega (smaczne) burgery, kiedy przyszło mi zwijać się potem z bólu brzucha).
Dlatego wiem, że warto robić zdrowe i przede wszystkim smaczne (!) domowe burgery. Robię je w wersji warzywno-mięsnej, bo jest to też dobry sposób na przemycenie sporej dawki warzyw każdemu małemu niejadkowi.
Kotleciki jeszcze przed smażeniem- co ważne używam oleju kokosowego, a wiele z nas zapomina, że nie powinno smażyć się na oleju rzepakowym/ słonecznikowym czy oliwie z oliwek w wysokich temperaturach.
Dwie marchewki i dwie małe cukinie ucieram na drobnych oczkach, dodaję drobno posiekane mięso drobiowe ( może być również mielone z indyka lub kurczaka, byle zmielone z kawałka mięsa, a nie kupnego mielonego w sklepie), przyprawy: pieprz, sół, czosnek, paprykę słodką- co tam lubicie możecie dodać i oczywiście zagęstnik- bo czymś to skleić trzeba.
I to ważne- ja sklejam to wszystko włąsnoręcznie zrobioną "bułką tartą". To nie jest jakaś tam bułka tarta, gotowa sklepowa. Jest zrobiona przeze mnie z czterech składników: suchy chlebek ( ten co sami pieczemy- ja wiem, że już dawno miałam dać przepis, ale jakoś tak... czas ucieka, poprawię się, obiecuję), siemię lniane, płatki jaglane, płatki owsiane.
Powstaje bułka, do której dosypuje jeszcze ziarenka siemienia lnianego, żeby przyjemnie się chrupało podczas jedzenia.
Jeśli ktoś nie lubi, to do "sklejania" kotlecików może użyć samej bułki tartej i jajka lub zmielonego siemienia lnianego- do kupienia w większości sklepów spożywczych.
O oto najważniejszy produkt do przyszłego hamburgera: kotlet- zdrowy i uwierzcie: bardzo smaczny!
I na koniec mała dygresja. Ktoś powie, że mam fisia na punkcie zdrowego jedzenia. Owszem mam, chociaż staram się nie przesadzać w żadną stronę, ale tak naprawdę do przestrzegania restrykcyjnych zasad jedzenia zmusiła mnie alergia mojego Malucha. Możecie wierzyć lub nie, ale dzieci uczulonych na dziesiątki produktów jest mnóstwo. Moje dziecko jest uczulone "tylko" na kilka produktów, ale jeśli złamię zasady jego żywienia to oprócz naocznych zmian skórnych, występują u niego ataki duszności, które są bardzo niebezpieczne dla małego dziecka. Myślę jednak, że nam wszystkim zmiana zasad żywienia wyjdzie na dobre :)
Podziwiam ;)
OdpowiedzUsuńJa w tej opcji pewnie jadlabym makaron ;)
Na fast food jestem wyjątkowo oporna , ale lubie jedzenie na miescie ... W dobrych resto ... Lubie kuchnie lokalna , to smaki podróży ....
Mniam :) Teraz mam ochotę coś zjeść! :P
OdpowiedzUsuńTeż mam tego hysia. Wymuszonego atopią mojego syna, z którą zmagamy się od jego urodzenia. A to już prawie 13 lat. Bardzo trudny przypadek. Wiem jedno, że nic, absolutnie nic(żedne leki-śmegi i to co przekazywali mi lekarze) nie pomaga tak, jak odpowiednie odżywianie. A jak mnie ktoś kiedykolwiek próbował wyśmiewać w tym temacie (oj byli i sa tacy), to gasiłam jednym zdaniem (czasem warknięciem, jak już kto zbyt tępy).
OdpowiedzUsuńSivka, a jakim zdaniem? ;D
UsuńAsiu, zdrowa żywność to u mnie też takie "zboczenie" ;) czytam wszystkie etykiety, ostatnio nawet mój mąż to robi ;D Twoje hamburgery podobają mi sie ale ta "tarta bułka" jest super! no i koniecznie podaj przepis na chleb!!! :)
UsuńBardzo apetycznie
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że mamy twarde żołądki i nikt nie ma alergii... Przy moich zdolnościach kulinarnych, to poumieralibysmy z głodu:D
OdpowiedzUsuńwygląda świetnie, chętnie spróbuję! :)
OdpowiedzUsuńJEstem jeszcze bez śniadania i czytam na pusty żołądek ahhh :D:D
OdpowiedzUsuńobserwuję
o ludzie Kochana podziwiam!!! ja wlasnie kocham w podorzach jedzenie lokalne, nigdy nie mamy opcji urlopowej z wyzywieniem i nigdy nie zabieramy ze soba nic do pichcenia (chyba ze bylismy we francuskiej riwierze, tam mueislismy gotowac). To jest wlasnie dla mnei urlop - dobra knajpka w poludnie, kawka po poludniu i wieczorem lekka kolacja przy winku. to samo praktujemy w weekend - weekend to tez dla mnie odpoczyek wiec nei gotuje. wiec chyle czola przed Toba :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę Cie podziwiam! ja robie tylko słoiki z ogórkami na zime:)
OdpowiedzUsuńa te kotleciki wyglądają mega apetycznie:)
Pychotka! chętnie bym zjadła ;)
OdpowiedzUsuńObserwujemy? zacznij i daj znać u mnie ;)
jagglam.blogspot.com
U mnie mistrzem w robieniu przetworów jest teściowa i babcia męża. Przetwory są wszelakiego rodzaju. Zawsze mają sporo słoików, które również i my dostajemy. Przyznam, że z mężem robiliśmy tylko ogórki, ale nie smakowały niestety tak dobrze, jak te od teściowej... ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cie Asiu!!! Przygotowanie tych potraw to nie mala robota. My najczesciej jemy obiady w knajpkach. Za duzo lazimy, zebym miala stac przy garach ;).
OdpowiedzUsuń