niedziela, 14 lipca 2013

Holiday postcard.

Zasłużone wakacje okazały się aktywnymi chwilami pomiędzy rozwiązywaniem tysiąca spraw zawodowo-prywatnych. Pomimo wielu założeń zrealizowałam zaledwie dwa. I tak oto przedstawiam Wam wakacyjny luz, bez żadnego szyku, wyłącznie turystyczne wydanie.
Zatęskniłam za gwarem wielkiego miasta (pomimo tego, że pracuję w hałasie kilkudziesięciu decybeli rozkrzyczanych gardeł ) i jak już wylądowaliśmy w pobliżu, to koniecznie na pierwszy rzut poszedł Wrocław. Zostaliśmy tam przyjęciu bardzo życzliwie, tym bardziej, że jako zapalona psiara, nie zostawiam pupili w hotelu, lecz tacham je za sobą. Polecam każdemu Wrocław- miasto wielu przewijających się kultur, pełne serdeczności. Już dzisiaj wpisuję je do ulubionych, zaraz po moim ukochanym Krakowie :)


 Pokonać prawie 300 km, aby zjeść pyszną kolację? Dlaczego nie? Wakacje to najlepszy czas na realizację, nawet tych najbardziej szalonych pomysłów. Gorąco polecam "Restaurację pod Fredrą" i polskiego królika- mmm, pycha :) Pieski są tam mile widziane i dostaną pełna michę wody.

 A potem już tylko biegiem z powrotem, wszystko co dobre szybko się kończy, a my musimy ruszać w dalszą drogę.
 Jeszcze ostatnie uchwycenie zachodu słońca na "do widzenia".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj zgodnie z kulturą blogową- szanuję Twoje zdanie, ale wszystkie obraźliwe komentarze będą usuwane.