W tym zachodzącym słońcu moja opalenizna wygląda na mocniejszą niż jest w rzeczywistości, ale muszę nacieszyć się tym wyglądem jak najdłużej. Uwielbiam skórę muśniętą słonkiem w tonacji karmelowej. Na całe szczęście dawkowałam sobie promyki z umiarem, od dłuższego czasu stosując zasadę lepiej mniej niż więcej, dlatego nie wyglądam jak przysłowiowa różowa świnka. A zapewniam, że tak bym wyglądała, gdyby to była jednorazowa kąpiel słoneczna. Tyle się słyszy na temat bezpiecznego opalania, a dookoła oglądam dziewczyny, które fundują sobie kolor czekolady- nawet zimą nie oszczędzają swojej skóry. A szkoda, bo już dawno solaria i ciemna opalenizna zostały zbojkotowane i pomimo wielu ostrzeżeń, rak skóry zbiera ogromne żniwo w Polsce.
Sukienka jest kapitalnym rozwiązaniem na plażę- szybko się zakłada i zdejmuje, możemy pod nią założyć tylko kostium kąpielowy. Niestety- co widać na zdjęciach- troszkę jest pomięta, ale to świadczy tylko o tym, że jednak nie ubieram się wyłącznie do zdjęć :), ale zdjęcia robię podczas spaceru. Co prawda wyglądam w niej jak w zaawansowanej ciąży ;), ale założona torebka dolega do ciała, więc troszkę to rekompensuje fason sukienki.
W lesie moja karnacja wróciła do równowagi i opalona skóra wydaje się zdecydowanie jaśniejsza.
Sukienka/dress- Atmosphere; Buty/ shoes- Viki; Torebka/ bag- Espaniol; Pierścionek/ ring- Giovanna;
Kapelusz/ hat- nn; Kolczyki/ earrings- Swarovski
pięknie wyglądasz !
OdpowiedzUsuńJaki piękny, roześmiany post! Muszę poprzeglądać Twoje archiwa, koniecznie. I zdjęcia na torach - widzisz, nawet jak patrzę na cudze zdjęcia na torach, to mnie coś ściska, takie to mocne wspomnienia moje :). Te lasy, przez które się jeździło, pola, światło takie złote nierzadko... i stukanie kół pociągu. Ech, trochę się za tym tęskni.
OdpowiedzUsuń