Jedni lubią śpiew ptaków i szum drzew, inni wybierają tętniące życiem miasta. A ja taka niezdecydowana jestem... jak mam za dużo hałasu za uszami i z niczym nie nadążam, to marzę o chwili relaksu na tarasie. A jak się już wyciszę zupełnie to znowu bym leciała w świat, niczym wicher, rozładować akumulatory. Tym razem długo czekałam na sprzyjające okoliczności, aby zobaczyć efekt prac nowego rynku w mieście (każdy powód jest dobry, choćby wizyta u lekarza :)). Hm, jakoś niespecjalnie mnie powalił na kolana, pomimo, że nocą oświetlenie powinno stwarzać dodatkowy klimat. Może powinnam wrócić tu w dzień, żeby docenić zamysł architektoniczny? Pewnie tak zrobię, tyle, że biorąc pod uwagę okoliczności, zastanie mnie już lato :)
Przy obecnym mocno oszczędnym trybie życia, każdy- choćby krótkotrwały wyjazd- to dla mnie atrakcja rzędu wakacji w ciepłych krajach.
Za bardzo narzekać nie mogę, bo pod nosem mam większość tego, na co ludzie pieczołowicie zbierają, aby odpocząć podczas zasłużonych wakacji. Najważniejsze z nich to cisza i "święty spokój" od zgiełku wielkiego miasta i ciągłego pośpiechu. To takie panaceum w dzisiejszej rzeczywistości pracy zawodowej.
Najważniejsza równowaga- i tego się trzymam :)
Coat: F&F (sh:
here), Turtleneck and Boots: nn; Scarf: from Italy, Bag:
here
ładny płaszczyk:)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten kolorowy akcent. :-)
OdpowiedzUsuńDodaje takiej radości przy tym klasycznym płaszczyku.
Super. ;-)
śliczny płaszczyk i ślicznie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńObserwuję, buziaki :)
http://lamodalena.blogspot.com