niedziela, 14 sierpnia 2016
Zaproszenie na randkę.
Na randkę się nie wybieram, chociaż te wspominam bardzo dobrze.. co by tu dużo pisać... randki są potrzebne :) Gdybym jednak na takową została zaproszona, to bym z chęcia poszła. Tak ubrana.
wtorek, 9 sierpnia 2016
Mówcie do mnie: słoik! Bo liczy się tylko dobry hamburger.
Niech Was nie zmyli tytuł. Nie zamieszkałam w Warszawie i nie pracuję w żadnej sieci szybkiego żywienia :))
Wybierając się w podróż zawsze planuję. Nie tylko to, w czym będę chodzić, ale również to co będę jeść. Dlaczego to dla mnie takie ważne? Bo niejednokrotnie miałam okazję przekonać się, jakie mogą być konsekwencje zjedzenia czegoś "na mieście". Mam wrażliwy żołądek, dlatego jest niemal pewne, że odchoruję przetworzoną żywność fast food-ową ( o czym mogłam się przekonać dając się namówić na chicken burgera podczas powrotu znad morza).
Przynajmniej tydzień wcześniej przygotowuję całą masę słoików z jedzeniem. Najbardziej lubię leczo latem, ale równie dobry będzie sos boloński na bazie świeżych pomidorów i bazylii z ogródka. W słoikach można zamknąć każdy aromat, jakbyśmy dopiero co gotowali tą potrawę. Co istotne, możemy też przygotować mięsiwa np. na wyprawę na żagle :) - najczęsciej korzystam z porad o wekach z mięsem z bloga niebonatalerzu.blogspot.com, dokładne sposoby tutaj.
Robicie takie konserwy na wyjazdy? A może wolicie jednak wyłącznie ogórki kiszone na zimę?
piątek, 5 sierpnia 2016
Szybkie wycieczki- najlepsze latem.
Kombinezon bywa kłopotliwy, szczególnie w łazience ;) Tego lata doceniam jednak jego uniwersalność. Raz, że krój pozwala na wykorzystanie go w szczególnie niezdecydowaną pogodę- rano upał, a popołudniu deszcz przynosi gwałtowne ochłodzenie- dwa, że to jeden ciuch i nie trzeba zbytnio główkować nad tym, czy coś do siebie pasuje czy nie. Wystarczy podwinąć lub opuścić nogawkę, zamienić biżuterię na szal i... voila. Jedyny minus, to, że wyglądam jak w worku na kartofle. Ale, co tam, w końcu wakacje są :)
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Wakacyjne wspomnienia.
Najpierw miały być góry, a potem morze, ale stało się inaczej. Dopiero teraz pakuję bagaże na konieczny ( bo podyktowany przede wszystkim dobrem Malucha) wypad w góry. Wypoczynek w Jastrzębiej Górze też był wyłącznie z myślą o dziecku, bo ponoć nic tak nie uodparnia jak polskie morze. I coś musi w tym być, bo na trzy dni przed wyjazdem Maluch dostał stanu podgorączkowego, a na dzień przed wyjazdem zaczął tak kaszleć, że musieliśmy pojechać na dyżur, aby lekarz zbadał go osłuchowo i sprawdził, czy nie ma zapalenia oskrzeli. W noc wyjazdu nie spaliśmy do 2 nad ranem, bo tak go kaszlało, męczył sie okrutnie, bardzo mocno rozważałam wyjazd, pomimo tego, że baaardzo doświadczona i leciwa ( już dawno w wieku emerytalnym) lekarka życzyła szerokiej drogi. Ale... położyłam wszystko na jedną kartę i zapakowani ruszyliśmy rano- nie było pośpiechu, bowiem żegnał nas deszcz, więc kilkugodzinna jazda samochodem była całkiem znośna, dużo lepiej niż niż w upale, nawet z klimatyzacją. I po pierwszym taplaniu Malucha w wodzie kaszel zaczął znikać, jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki- wprost nie do uwierzenia! Za to mnie przywitał koszmarny ból głowy... i oczywiście zatoki nie dały mi cieszyć się urlopem ( tak to jest, jak się jest zapominalskim i nie bierze szala nad polskie morze, stuku, puku, dostałąm za swoje).
Mimo wszystko, było pięknie :)) Pewnie te miejsca już znacie doskonale, to Jastrzębia Góra, Hel, Jurata.
Mimo wszystko, było pięknie :)) Pewnie te miejsca już znacie doskonale, to Jastrzębia Góra, Hel, Jurata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)