poniedziałek, 17 lutego 2014

Zrobiona na szaro, czyli grey dress :)

W przerażająco szybkim tempie rosnę, więc zakupy zrobione zupełnie niedawno uświadamiają mi brutalną prawdę. To ostatni moment na założenie tych rzeczy! Posłużą mi jeszcze góra miesiąc- o ile moje szacowania nie będą znowu na wyrost. Przez długi czas nie miałam brzuszka, a teraz... co najmniej piłka do koszykówki. I wszyscy dookoła mnie pocieszają, że wyglądam normalnie jak na ten etap ciąży i że brzuszek jest w sam raz, ale ja się zastanawiam nieustająco, czy grozi mi.. namiot ;)



Nawet nie przypuszczałam, że znalezienie odpowiednich rzeczy na czas ciąży może okazać się takim wyzwaniem. Nie musiałam nigdy zaprzątać sobie głowy kupowaniem odzieży tzw. dla puszystych. Dbałam o to, aby moja waga przez ostatnie kilkanaście lat wahała się w okolicach plus/minus pięciu kilogramów, więc rozmiarowo nosiłam rzeczy 36 lub 38. I większość ubrań w mojej szafie nagle okazała się... bezużyteczna (swoją drogą- okropne uczucie). A zakup nowych, w których czułabym się dobrze wcale nie jest łatwą sprawą. Część już nabyłam, kilkoma rzeczami poratowała mnie przyjaciółka, ale.. w dalszym ciągu czuję niedosyt. I dlatego przeglądam intensywnie propozycje sklepów internetowych i portali aukcyjnych, bo jak tak dalej pójdzie w ostatnim trymestrze pozostanie mi tylko do dyspozycji worek po ziemniakach.



 Dress and cap: Giovanna; Boots: Royal Styl; Bag: from here 

4 komentarze:

Komentuj zgodnie z kulturą blogową- szanuję Twoje zdanie, ale wszystkie obraźliwe komentarze będą usuwane.